Ślub Natalii i Bartka był organizacyjnie wielkim wyzwaniem. Odbył się Woliborzu, gdzie rodzice Młodych mają domy letniskowe i… jedną stodołę. Pomysł był genialny – zorganizować właśnie w niej wesele. Na początku projekt Natalki wydawał się wszystkim szalony, ale na szczęście rodzina zaufała jej koncepcji na tyle, że wszyscy zakasali rękawy i wzięli się do roboty. Przygotowania do ślubu trwały cały rok. Natalia opowiadała mi, że obowiązki zostały sumiennie podzielone między rodzinkę i wszystko odpowiednio rozłożyli w czasie – na przykład w jednym tygodniu przyszła Panna Młoda kleiła słoiki (wszystkie słoiki, które pełniły funkcję wazonów były ozdobione koronką), w innym robiła przetwory, które zostały sprezentowane gościom, a jeszcze kiedy indziej – na przykład noc przed ślubem, siedziały z kuzynkami i siostrami plotąc wianki, które na weselu nosiły panienki. Dużą rolę odegrał oczywiście przyszły Pan Młody – Bartek, inni panowie powinni postawić sobie go za wzór ;) – wziął na siebie między innymi cały, że tak powiem z przymrużeniem oka – branding wesela i zaprojektował wszystkie elementy graficzne, typograficzne, zaproszenia etc.
Młodzi na bieżąco relacjonowali mi swoje ślubne poczynania i kiedy wysłali mi zdjęcie zrobione przed stodołą dwa miesiące przed ślubem – zaniemówiłam…błoto, błoto, błoto :) Aż ciężko mi było w to uwierzyć, kiedy zobaczyłam efekt końcowy i piękny drewniany parkiet, który wychodził ze stodoły i rozchodził się pod wielkim namiotem na 150 osób. Polne kwiaty poustawiane na stołach, pod stołami i obok stołów, kącik ze słodyczami, szatnia, która tworzyła część inscenizacji, hamaki, romantyczne zakątki, ahhh…. Część taneczna mieściła się w samej stodole, gdzie grał bardzo sensowny Dj i kiedy wydawało się, że impreza nie może być już lepsza, o 23:00 do stodoły wjechał zespół Hoodoo Band. Mieli tak niesamowitą energię, że prawie roznieśli stodołę – pogująca Panna Młoda to widok warty uwagi. Cała impreza trwała do samego rana, zresztą nie ma się co dziwić :)
O samym weselu można by napisać esej na parę stron, zostawię Was jednak z moim zdjęciami. Wielki ukłon dla Natalii, która udźwignęła tak wielki projekt i zrobiła to bez żadnej pomocy wedding planerów (aczkolwiek z ogromną pomocą Mamy Asi, Mamy Gosi, Taty Pawła i Taty Kamila i rodzeństwa). Natalko myślę, że spokojnie możesz wpisać sobie to w CV ;) Zmieniliście sens słowom „wielkie wiejskie wesele”, od Twojego ślubu marzę, aby fotografować tylko na takich.
Dziewczyny, które pisałyście do mnie w sprawie modelu sukienki – muszę Was rozczarować…. sukienka powstała ze zbioru różnych inspiracji z pod igły Pani Danusi, teatralnej krawcowej. Model nie do dostania, ale być może numer do Pani Danusi tak.