Dzisiaj właściwie nie wiem od czego zacząć. Mogłabym od magicznego miejsca jakim jest Winny Dworek, mogłabym od niezwykle stylowej Panny Młodej, lub od świetnej stylizacji Pana Młodego. A może po prostu od wielkiego uczucia, które połączyło Agnieszkę i Maćka? Zacznę od tego, że z parę młodą poznałam jeszcze w statusie „narzeczeni” na sesji zaręczynowej. W leśnych okolicznościach o pięknej pogodzie (słońce między deszczem, a deszczem, czy można mieć więcej szczęścia?) wybraliśmy się na spacer z ich psem Teosiem. Cieszę się, że udało nam się wtedy zobaczyć. Co prawda ani Agnieszka, ani Maciej nie potrzebowali specjalnie oswajać się z moim obiektywem, bo okazywanie uczuć nawet przed moim aparatem było dla nich super naturalne, ale za to emocje jakie towarzyszyły mi w oczekiwaniu na ich ślub były ogromne. Dawno nie spotkałam tak radosnej panny młodej, która miałaby w sobie tak wielkie pokłady ciepła. Szczerze mówiąc nie mogłam się już doczekać aby spotkać ich ponownie.
W dniu ślubu dzięki otwartości Agnieszki i Maćka i tego spokoju jaki noszą w sobie ten dzień był zupełnie bezstresowy. I to udzielało się wszystkim, mama, ciotki i wszyscy bliscy, którzy zgromadzili się w domu byli w doskonałych nastrojach. Muszę przyznać, że ja również :)
Agnieszka zadbała o każdy detal, sukienka od Anny Kary wyglądała przepięknie w ten wietrzny dzień. Kwiaty, wianek, buty..długo możnaby wymieniać. Wspomnę jeszcze tylko o Macieju, którego stylizacja powinna być inspiracją dla niejednego Pana Młodego. Drewniana mucha i nietuzinkowy garnitur – oboje dali czadu.
Zabytkowy kościół pozwolił mi nieźle się wykazać. Pomarańczowe ściany, który mogłyby być zmorą nie jednego fotografa ślubnego, obróciłam na atut. Było przytulnie, wzniośle i radośnie.
No i moja ulubiona część – Winny Dworek, gdzie odbywają się wesela winne i niewinne.